piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 16

Dylan chwycił marynarkę wiszącą na oparci krzesła i ruszył do drzwi. Spojrzałam zaskoczona na Paula, który również mu się przyglądał. Dylan wyszedł z gabinetu i zniknął w swojej sypialni. Wstałam powoli ignorując ból brzucha. Dochodziła powoli pierwsza w nocy. Co mogło stać się o tej godzinie? Może coś z Emilem albo Nickiem? Przeszły mnie ciarki. Podeszłam do drzwi sypialni Dylana, kiedy właśnie stamtąd wyszedł. Był ubrany w ciemne spodnie na kant, białą koszulę i grafitowy krawat. Zanim drzwi do sypialni się zamknęły zobaczyłam przewieszoną na oparciu krzesła niebieską koszulę. Była mocno zakrwawiona. Spojrzałam na Dylana współczującym wzrokiem, ale chyba nawet go nie zauważył. W pośpiechu wiązał sznurówki butów. Podeszłam do niego powoli otulając się mocniej bluzą, którą miałam na sobie. W mieszkaniu panowała cisza.
- Co się stało?- zapytałam cicho stając naprzeciwko Dylana.
- Kolejny nauczyciel.- powiedział w pośpiechu szykując się do wyjścia.- Sue, proszę zostań w mieszkaniu albo wróć do szpitala. Wolę żebyś nie jechała na miejsce zdarzenia. Będę spokojniejszy.- mówił zmęczonym, ale miłym i spokojnym głosem.- No i w razie czego dzwoń.- powiedział i pocałował mnie w czubek głowy na pożegnanie.
- W razie czego będę dzwonić.- obiecałam i uśmiechnęłam się do niego.- Do zobaczenia później.
- Do zobaczenia.- uśmiechnął się lekko i wyszedł zabierając swoje klucze.
W mieszkaniu zapadła kompletna cisza. Patrzałam jeszcze chwilę na zamknięte drzwi po czym powoli się odwróciłam. Kątem oka dostrzegłam coś w moim pokoju, ale to zignorowałam i ruszyłam do gabinetu gdzie czekał na mnie Paul. Kiedy weszłam stał właśnie przy gablocie Dylana. Była pełna jakichś wyróżnień i nagród. Po chwili spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Wracajmy lepiej.- powiedziałam półgłosem. Zbierając kubki z biurka.
- To coś poważnego?- zapytał podchodząc bliżej żeby pomóc.
- Prawdopodobnie kolejna osoba nie żyje.- odparłam nieobecnym głosem.
Zastanawiałam się kto jest ofiarą? Kto ich zabija i dlaczego? Przecież to tacy sami ludzie jak i my. Wykluczam uczniów. Nikt nie ma tak silnego motywu no i nikt po naszym krótkim rozeznaniu nie jest stuknięty. Musi to być osoba z zewnątrz z którą co najwyżej współpracuje uczeń. Tylko kto to może być? Jak na razie głównym podejrzanym jest doktor Tommy, ojczym od Emila. Ale czy to aby na pewno może być on? Jednym z podejrzanych jeśli chodzi o uczniów był Justin, ale po porwaniu wykluczyłam go. Czy aby dobrze zrobiłam? W końcu to są dwie niezależne od siebie sprawy. W jednej chodzi o zemstę, a w drugiej... Sama nie wiem co może chodzić po głowie psychopacie, który zabija nauczycieli dla swojego widzi mi się. Muszę wziąć mojego laptopa i notatki do szpitala żeby nad tym popracować. Może coś mi się uda wymyślić.
- Sue? Halo?- usłyszałam koło siebie głos Paula i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że stoję jak słup soli i patrzę cały czas w jedno miejsce. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam na Paula, który machał mi przed oczami ręką.- Odpłynęłaś.
- Przepraszam. Zamyśliłam się nad naszą sprawą.- powiedziałam i zabrałam kubki do kuchni. Paul szedł za mną, ze swoim kubkiem.
- Naszą?- zapytał unosząc brew i wstawił kubek do zlewu. Podwinęłam rękawy bluzy i odkręciłam wodę. Nalałam trochę płynu na gąbkę i zaczęłam myć naczynia.
- Jestem agentem i pracuje razem z Dylanem.- powiedziałam odstawiając kubek na suszarkę.
- W tym wieku?- zapytał i spojrzał na mnie zaskoczony.
- Gdyby nie Dylan dalej tkwiłabym w tandetnej restauracji dla historyków, tyrała do późna za marne grosze i nie zrobiłabym nic ze swoim życiem.- powiedziałam uśmiechając się lekko na wspomnienie tamtego wieczoru kiedy poznałam, a właściwie znów spotkałam Dylana. Odwieźli mnie wtedy do domu, a Emil pożyczył mi swoją bluzę.
- Jak poznałaś Dylana?- zapytał opierając się o blat. Przyglądał mi się ciekawym wzrokiem.
- Około dwóch tygodni temu w mojej szkole doszło do morderstwa nauczyciela, pana Blackwood'a.- zakręciłam wodę i wytarłam dłonie w papierowy ręcznik.- Wtedy poznałam Dylana. Zaprosił nas do gabinetu pani Kavanoh, dyrektor szkoły. Chcesz może coś ciepłego?- zapytałam spoglądając na Paula i przerywając na chwilę opowiadanie.
- Nie dziękuję.- uśmiechnął się uprzejmie.
- To chodźmy do gabinetu Dylana.- uśmiechnęłam się lekko i otuliłam bluzą ruszając w tamtą stronę. Kiedy weszłam usiadłam wygodnie na moim ulubionym fotelu i podciągnęłam nogi pod brodę. Paul zajął miejsce na sofie koło okna.
- Co było dalej?- zapytał opierając się bokiem o oparcie i przyglądając mi się.
- Wyjaśnił nam- mnie, Nickowi i Emilowi- na czym będzie polegać nasza praca no i dał nam umowy do podpisania.- uśmiechnęłam się na to wspomnienie.- Nigdy nie zapomnę tego dziwnego uczucia radości i niepewności jednocześnie, kiedy wzięłam długopis do ręki. Choć muszę przyznać, że dominowała niepewność.- otuliłam się ciaśniej i kontynuowałam.- Ta praca była dla mnie szansą. Szansą na coś lepszego. Moja matka jest uzależniona od alkoholu i Bóg jeden wie czego jeszcze. W wieku piętnastu lat zaczęłam pracę żeby utrzymać ją i siebie. Za uzbierane pieniądze z wypłaty kupiłam samochód i tak poznałam Alexa, to ten ochroniarz.- wyjaśniałam na co Paul skinął głową.- Zaprzyjaźniliśmy się. Stał się dla mnie starszym bratem, którego straciłam w dniu urodzenia.- powiedziałam ze smutkiem w głosie.- Miał na imię Jack i pracował z Dylanem w Wydziale Szkolnym razem z Mikim i Ashley. W jednej ze spraw na samym początku złapali dilera. Drobne narkotyki, ale poszedł siedzieć na parę lat. Jego synowie trafili do sierocińca i przysięgli zemścić się na tych którzy zabrali im ojca. W ostatniej sprawie jaką mieli zginęli wszyscy prócz Dylana. Synowie dilera dokonali zemsty, ale nie do końca więc teraz kiedy wyszli postanowili skończyć co zaczęli i tak trafili na mnie.
- Czemu akurat na ciebie skoro to na Dylanie chcieli się zemścić?- zapytał przerywając mi.
- Okazało się, że kiedy mój brat dowiedział się o tym, że przyjdę na świat, poprosił Dylana i Meg-swoją dziewczynę- o to aby zostali moimi rodzicami chrzestnymi. Jestem oczkiem w głowie Dylana. Chyba o nikogo się tak nie troszczy jak o mnie. Dlatego kiedy dowiedział się, że jestem śledzona dał mi ochronę, którą szybko znienawidziłam. Czułam się jak ptaszek w złotej klatce. A przecież do tej pory byłam zupełnie wolna. Zaczęłam się powoli załamywać tym wszystkim Już nie dawałam sobie rady. Tyko praca jakoś mnie trzymała więc jej się starałam trzymać. Dylan mówi, że mam niesamowitą intuicję, że zawsze się sprawdza. Poszłam więc tym tropem i bez jakichkolwiek argumentów moim podejrzanym stał się Justin. Postanowiłam to sprawdzić i poszłam na imprezę do klubu gdzie pracuje Alex. Mieli mnie razem z Emilem pilnować, ale coś poszło nie tak...- powiedziałam skubiąc nerwowo nitkę która wypruła się z rękawa starej bluzy.- Ktoś sprowokował Emila do bójki w klubie, wszyscy ochroniarze się tam zlecieli, nawet barman musiał iść pomóc ich rozdzielić. I wtedy ktoś dosypał nam czegoś do drinków. Kiedy się zorientowałam o co chodzi z tym zamieszaniem było za późno.- mówiłam co raz ciszej. Serce waliło mi na wspomnienie tamtych zdarzeń.- Zostałam porwana razem z Justinem i wywieziona około stu kilometrów za miasto do starego domu w lesie. Przed wejściem do klubu Emil dał mi nadajnik z mikrofonem, ale niestety działał tylko mikrofon więc nie potrafili mnie namierzyć. Opisałam im miejsce w którym jestem no i starałam się uspokoić. Wiedziałam, że postawią na nogi cały stan, żeby tylko mnie znaleźć.- objęłam się mocniej ramionami i patrzałam w podłogę.- Nie wiem po ilu dniach znów się zjawili porywacze... Cały czas siedziałam zamknięta w piwnicy razem z Justinem. Przez małe okienka widziałam tylko trochę nieba. Kiedy przyjechali byłam przerażona. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zastanawiałam się czy nie zaatakować, ale nie miałam przeciwko nim szans. Przywiązali mnie wtedy do krzesła i rozebrali tylko do bielizny. Zadawali mi pytania na temat Dylana, a kiedy nie odpowiadałam cieli nożem po brzuchu i udach. Przestali dopiero kiedy zemdlałam z bólu.- wyszeptałam i spojrzałam na Paula, który miał łzy w oczach i siedział jak wryty.- Kiedy się obudziłam musiałam się jakoś uwolnić. Przewróciłam krzesło do głębokiego na około dwa może trzy metry dołu i znów straciłam przytomność. W sumie to nie tyko przytomność. Umarłam. Widziałam się z moim bratem. To on mi wtedy powiedział gdzie jestem i pomógł się obudzić żebym mogła przekazać tą informacje Dylanowi. Niestety zaraz po tym znów zjawili się porywacze. Opowiedzieli mi dlaczego to robią no i trochę ciągnęłam ich za język żeby tylko nic mi nie robili. Po nie całej godzinie usłyszałam silnik jaguara. Byłam tak bardzo szczęśliwa.- mówiłam łamiącym się głosem.- Chwilę potem wpadli do piwnicy razem z Emilem, który celował do mężczyzny stojącego koło Justina, a on do Emila. Dylan celował do mężczyzny koło mnie, a ten z kolei do mnie. I kiedy ten drugi zaczął mówić coś do Dylana o moim bracie dotarło do mnie co cały czas Dylan chciał mi powiedzieć, ale nie mógł bo obiecał mojej mamie, że nie powie dopóki nie zapytam. Okazało się, że znałam go od bardzo dawna. Co roku dostawałam od niego prezenty na święta i urodziny. Wtedy postanowiłam coś zrobić, ale nie wiedziałam, że tak się to skończy.- wyszeptałam prawie płacząc.- Skoczyłam na mężczyznę koło mnie i przewróciłam go wytrącając mu broń z ręki, wtedy jego brat pociągnął za spust, sekundę po nim Emil. Postrzelił mnie, a Emil jego, przerażony mężczyzna zrzucił mnie z siebie i ruszył na pomoc postrzelonemu przez Emila bratu. Wynieśli mnie stamtąd, ale ja wiedziałam, że to koniec. Pożegnałam się z nimi i obudziłam się dopiero w szpitalu. No, a resztę historii znasz.- powiedziałam ocierając łzy rękawem. Paul patrzał na mnie oczami pełnymi łez i chyba starał się znaleźć jakieś słowa, ale po chwili tylko podszedł i przytulił mnie. Chyba rozumiem dlaczego został lekarzem. Miał niesamowitą wrażliwość.- Wracajmy już do szpitala. Zaczynam się co raz gorzej czuć.- wyszeptałam aby odwrócić jego uwagę.
- Czemu nie powiedziałaś wcześniej?- wyprostował się i zganił mnie wzrokiem.
- Nie było tak źle.- uśmiechnęłam się lekko.




****


Uchyliłem lekko drzwi sali gimnastycznej i zajrzałem do środka. Przez duże okna wpadały do środka migoczące światła policyjnych wozów. Dylan i Nick obstawili boczne wyjścia z sali żeby uniemożliwić ucieczkę mordercy. Zobaczyłem jak jedne z drzwi się uchylają, a chwilę później drugie. Byli na miejscach. Powoli wszedłem do środka uważnie rozglądając się dookoła. Przede mną i nade mną rozciągały się trybuny. Najciszej jak potrafiłem ruszyłem dalej. Nie mogę za bardzo wyjść bo zbiorę kulkę. Zrobiłem kolejny krok i wtedy usłyszałem głośny śmiech na trybunach nade mną, który odbijał się echem od ścian sali. Odwróciłem się szybko i wycelowałem bronią w tamtą stronę, ale nikogo nie było. Mężczyzna znów wybuchł śmiechem.
- Naprawdę myślisz, że jestem taki głupi?- zapytał wciąż się śmiejąc.
- Miałem taką nadzieję.- powiedziałem rozglądając się uważnie.
- Nadzieja matką głupich.- mówił ze śmiechem.- Emil, prawda?- zapytał na co mu nie odpowiedziałem.- Jak się czuje Sue? Byłem u niej dzisiaj w nocy. Była przerażona. Pewnie myślała, że to te durnie co ją porwały wróciły, żeby ją dobić.- śmiał się. Zacisnąłem dłonie na broni.
- Z Sue wszystko dobrze. Jest już w bezpiecznym miejscu.- usłyszałem za sobą spokojny głos Dylana. Widziałem go kątem oka niedaleko bocznych drzwi. Mężczyzna znów wybuchł śmiechem.
- Wraca z doktorkiem do szpitala gdzie czekają na nią bracia Ambrel z jakże słodką zemstą.- mówił śmiejąc się. Po sali niosło się echo kroków.
- Da sobie radę.- usłyszałem zimny głos Nicka.- Gdzie twój zakładnik?- zapytał wchodząc w głąb sali.
- Gdzieś na trybunach, ale spokojnie jeszcze żyje. Jeszcze.- mężczyzna znów się zaśmiał.
- Dlaczego to robisz?- zapytałem poszukując go wzrokiem. Starałem się skupić na tym co mam robić, ale zaczynałem co raz bardziej martwić się o Sue. Czyżby ten skurwiel współpracował z tymi dwoma pojebami, którzy porwali ją wtedy? Zacisnąłem dłonie mocniej na broni, którą trzymałem w ręku.
- Dlaczego? Oni wszyscy są mi coś winni.- warknął rozgniewany.- I wiesz co? Znudziła mi się rozmowa z wami.- powiedział przez zaciśnięte zęby i wystrzelił. Krzyknąłem głośno z bólu i upadłem na parkiet łapiąc się za udo, które rwało okropnym bólem.
- Biegnijcie za nim!- krzyknąłem kiedy Dylan i Nick ruszyli mi na pomoc. Mężczyzna znów zaczął strzelać. Przeturlałem się bliżej wyjścia gdzie chwilowo byłem bezpieczny od strzałów. Nagle w sali zapadła cisza. Rozejrzałem się dookoła chcąc zobaczyć co się dzieje, ale nikogo nie widziałem. Nagle wszystkie światła się zapaliły oślepiając mnie i wtedy zobaczyłem mężczyznę stojącego w drzwiach sali do którego celowała drobna szatynka. Parę kroków od nich stał Dylan i Nick, którzy również celowali w ubranego na czarno mężczyznę. Dziewczyna weszła w głąb sali zmuszając mężczyznę do cofnięcia się o parę kroków, a kiedy znalazła się w blasku białego światła lamp myślałem, że serce mi stanie. To była Sue. Mężczyzna celował w nią i w Dylana. Muszę ją jakoś obronić. Podniosłem się niezdarnie, a udo przeszyła kolejna fala bólu. Wyszedłem cicho z sali i kulejąc wszedłem na trybuny. Przeszedłem zaraz przy ścianie nad wejście gdzie stali Dylan i reszta. Podszedłem szybko do barierki i wycelowałem w mężczyznę.
- Rzuć broń.- powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Mężczyzna spojrzał w górę, a wtedy Sue złapała jego rękę w której trzymał broń i wykręciła ją do tył. Dylan zrobił to w tym samym momencie. Broń upadła na ziemię, a Sue powaliła mężczyznę na kolana. Dylan wyklepał policyjną formułkę po czym zakuł go w kajdanki. Westchnąłem z ulgą i osunąłem się na podłogę opierając o barierkę. Sue była bezpieczna. Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tył. Usłyszałem echo szybkich kroków. Ktoś biegł w moją stronę. Otwarłem oczy i zobaczyłem drobną dziewczynę w czarnych dresach i białej bokserce, która zmierza w moim kierunku. Niedaleko za nią biegł doktor Paul. Sue wylądowała na kolanach zaraz koło mnie i przyłożyła obie dłonie do krwawiącej mocno rany. Syknąłem z bólu.
- Boże Emil...- jęknęła cicho i spojrzała na mnie z troską.
- Nic mi nie jest księżniczko.- powiedziałem siląc się przy tym na spokojny uśmiech. Lekarz uklęk koło niej i otworzył skórzaną teczkę w której miał swoją rozbudowaną apteczkę pierwszej pomocy.
- Sue zabierz proszę ręce. Będę musiał rozciąć nogawkę.- powiedział doktor Paul wyciągając duże nożyce z teczki. Szatynka natychmiast zrobiła o co prosił.- W teczce są jakieś chusteczki nawilżające do dłoni. Jeśli chcesz przetrzyj je sobie.- powiedział uśmiechając się do niej lekko po czym rozciął moją nogawkę aż do rany. Zmarszczył brwi i wyciągnął z jakiegoś opakowania białe gumowe rękawiczki które szybko włożył. Sue wytarła dłonie i przysunęła się do mnie łapiąc za rękę. Doktor Paul obejrzał ranę.
- I co?- zapytała Sue ściskając mocniej moją dłoń.
- Kula utkwiła bardzo głęboko. Musimy zabrać go do szpitala.- powiedział marszcząc mocniej brwi.- Na razie założę mu opatrunek. Ale potrzebny nam będzie ktoś kto pomoże mi go przenieść do samochodu.- mówił zakładając mi szybki opatrunek.
- Dam radę iść.
- Dam radę go przenieść.- powiedzieliśmy z Sue w tym samym momencie. Dziewczyna posłała mi groźne spojrzenie, a ja jej.
- Nie będziesz iść sam.
- Nie będziesz się przemęczać.- zaprotestowaliśmy znów w tym samym momencie.
- Ty nie będziesz iść sam, a ty mu nie będziesz w tym pomagać.- powiedział karcąc nas wzrokiem.- Dopiero co dostałeś w nogę. Nie dasz rady zajść aż na parking, a ty cudem przeżyłaś parę dni temu. Masz szczęście, że możesz chodzić, a ty zamiast odpoczywać to się przemęczasz.- mówił pakując wszystko do teczki.- Możesz przy nim być kiedy będę go niósł, ale nie waż się wysilać.- rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Dobrze.- powiedziała poważnie, ale widziałem te wesołe iskierki w jej oczach. Był to wzrok psotnej dziewczynki i wiedziałem, że zrobi coś na przekór nam wszystkim i chyba domyślałem się co to może być.


***


Kiedy odprowadziłam Emila do samochodu Paula wróciłam dyskretnie do sali, która była już zabezpieczona taśmą policyjną, ale wszyscy już stamtąd zniknęli. Dylan i Nick załatwiali coś z funkcjonariuszami na zewnątrz. Weszłam na trybuny omijając taśmę. Coś mi nie grało w tym wszystkim. Gdyby mordercy zależało na ucieczce spokojnie by to zrobił, ale on się dał złapać. Może to wcale nie jest ta osoba. Może to ma być tylko dla zmylenia nas. Ruszyłam powoli pomiędzy plastikowymi siedzeniami szukając jakiejkolwiek wskazówki lub dowodu. Brzuch mnie coraz bardziej bolał, ale starał się to ignorować. Z drugiej strony Paul miał rację. Powinnam odpoczywać. Wczoraj dopiero się wybudziłam po tym jak prawie przeszłam na tamten świat. Rany się jeszcze nie zagoiły i powinnam leżeć, ale z drugiej strony nie chcę zostać w szpitalu. Muszę zapytać Dylana czy zgodzi się żebym wróciła na razie do niego.
- Sue? Co ty tutaj robisz? Myślałem, że pojechałaś z Emilem.- usłyszałam zaskoczony głos Dylana. Szedł właśnie w moją stronę kiedy coś chrupnęło pod moim butem.
- Bo miałam jechać.- odpowiedziałam marszcząc brwi. Zabrałam nogę i powoli uklękłam, żeby zobaczyć co to.
- Coś się stało?- zapytał z troską i strachem przyspieszając kroku.
- Nic mi nie jest. Coś znalazłam po prostu.- powiedziałam podnosząc małą plastikową kulkę z której teraz wystawały kolorowe kabelki. Dylan kucnął naprzeciwko mnie i spojrzał na to co trzymałam w ręce.- To chyba słuchawka.- powiedział biorąc ją ode mnie.
- Ale po co któremuś z uczniów taka słuchawka?- wyszeptałam marszcząc bardziej brwi i wtedy dostrzegłam coś, a raczej kogoś leżącego na ziemi pomiędzy krzesłami niedaleko za Dylanem.
Ominęłam go wchodząc na plastikowe siedzenia i wtedy dostrzegłam spływającą pomiędzy krzesełkami krew. Dylan spojrzał na mnie zaskoczony kiedy powoli szłam. Podniósł się i spojrzał tam gdzie ja. Wtedy zobaczyłam jak bardzo jest zmasakrowane ciało, które tam leżało. Z brzucha wylewały się flaki, a skóra na klatce piersiowej była wręcz zorana. Zasłoniłam usta dłonią, a w tym samym momencie Dylan zasłonił mi oczy, a drugą ręką objął w talii i odwrócił od tamtego widoku przytulając do siebie. Zbierało mi się na wymioty. Dopiero teraz poczułam ostry metaliczny zapach wokół. Czemu wcześniej tego nie poczułam? Przecież leżał tu od jakiegoś czasu.
- Sue chodź. Idziemy do wyjścia.- powiedział zabierają dłoń z moich oczu. Nogi miałam jak z waty. Nie ma mowy żebym gdziekolwiek szła.
- Musimy mu pomóc...- wyszeptałam i odwróciłam się w tamtą stronę, ale Dylan szybko staną przede mną.
- Nie dasz rady mu pomóc. On już nie żyje.- powiedział łagodnie i złapał mnie za ramiona.
- Skąd wiesz? Nie sprawdziliśmy.- mówiłam łamiącym się głosem próbując go ominąć.
- Suzie zostaw go.- powiedział tym razem stanowczo, ale wciąż łagodnie.
- Nie! Muszę mu pomóc!- zawołałam i wyrwałam się z jego uścisku po czym ominęłam szybko.
Zrobiłam trzy kroki. Kiedy znów zobaczyłam mężczyznę zwymiotowałam. Dylan podszedł do mnie szybko, zabrał włosy z twarzy i objął delikatnie w talii odwracając od tego widoku.
- Będziesz jeszcze wymiotować?- zapytał spokojnie, a kiedy pokręciłam przecząco głową podał mi chusteczkę higieniczną i wziął na ręce przytulając delikatnie do siebie. Wytarłam usta w chusteczką którą mi dał i spojrzałam jeszcze raz raz w tamtą stronę.
- Nie patrz.- wyszeptał spokojnie, a mnie przeszły ciarki. Coś się w nim zmieniło.- Zadzwonię po chłopaków z policji żeby się tym zajęli, a ciebie odwiozę do szpitala.- powiedział schodząc po schodach na korytarz szkolny.
- Dylan?- wyszeptałam cicho. Mój głos brzmiał obco nawet dla mnie.- Mogłabym zostać u ciebie?- zapytałam patrząc nie pewnie na niego. Mężczyzna zwolnił kroku, a po chwili uśmiechnął się lekko.
- Oczywiście, że tak.- powiedział wychodząc na zewnątrz, gdzie już nikogo nie było.
Na parkingu stał tylko czarny jaguar Dylana. Podejrzewam, że motor Emila zabrał jeden z policjantów. Dylan zapakował mnie do samochodu i wyciągnął telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki po czym wybrał jakiś numer. Siedziałam z otwartymi drzwiami i rozglądałam się dookoła. Niebo było rozgwieżdżone, a sierpowaty księżyc przysłaniały lekkie chmury. W oddali majaczyły wierze kościoła. Nagle poczułam potrzebę wejść do niego. Żeby choćby podziękować za drugą szansę jaką dostałam. Objęłam się ramionami. Ten nauczyciel... Pan Zalanger, przecież on nic nie zrobił temu mężczyźnie, a nawet jeśli to na pewno nie zasłużył na taki los. Nikt nie zasługuje. Choćby nie wiem jakim był strasznym człowiekiem i nie wiadomo ile krzywdy ludziom zrobił to jego największą karą będą dręczące go wyrzuty sumienia, a nie śmierć. Na dodatek tak straszna. Wyglądał tak jakby przez jakiś czas trzymał to wszystko w sobie. To znaczy, że umarł całkiem nie dawno. Gdybym wcześniej pomyślała i zaczęła szukać. Przecież to było logiczne. Przyjechałam w czasie akcji chłopaków to znaczy, że ofiara jeszcze nie została uratowana, a przecież Dylan powiedział, że został porwany kolejny nauczyciel. Powinnam go poszukać. Poczułam jak do oczy napływają mi gorące łzy. Poszukałam wzrokiem Dylana, który właśnie zmierzał w mim kierunku. Zamknęłam drzwi, a Dylan zajął miejsce za kierownicą. Odpalił silnik i sprawnie wycofał, a chwilę później już włączyliśmy się do ruchu na ulicy. Jechaliśmy do domu w kompletnej ciszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz