piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 14

Dylan i Emil płakali jak małe dzieci, za nimi stali moi rodzice i Nick. Brakowało mi tylko Alexa. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na dwoje chłopców tulących się do mnie.
- Gdzie Alex?- zapytałam nie pewnie głaszcząc ich obu po włosach.
- Dzwoniłem do niego. Ma zmianę w klubie, ale powiedział, że urwie się najszybciej jak może.- wyszlochał Dylan.
Uśmiechnęłam się czule i przeczesałam jego włosy palcami. Nie spodziewałam się, że oboje tak zareagują. Jedno tylko mnie przerażało. Widziałam dziwne cienie. Było ich mnóstwo. Poruszały się powoli w różne strony. Niektóre bliżej inne dalej. Zmarszczyłam brwi. Czym są te cienie?A może po prostu mam coś z oczami?Nie wiem jak powinien się czuć nastolatek po dwukrotnej śmierci. Dylan i Emil powoli przestawali płakać, a po chwili oboje usiedli prosto cały czas mi się przyglądając.
- Dylan miałabym do ciebie prośbę. Muszę tu zostać jeszcze tydzień, a nie mam telefonu ani laptopa. Dałbyś radę załatwić mi coś?- uśmiechnęłam się lekko, a Dylan ożywił się nagle.
- Oczywiście! Dostaniesz i telefon i laptop.- powiedział i wyciągnął telefon z kieszeni po czym wybrał jakiś numer. Skrzywiłam się lekko.
- Chciałam po prostu trochę poszperać po internecie i mieć z wami kontakt kiedy będziecie pracować. Nie musisz mi zaraz załatwiać Bóg wie czego.-powiedziałam uśmiechając się zakłopotana. Dylan posłał mi gniewne spojrzenie i kontynuował rozmowę przez telefon. Emil zaśmiał się lekko.
- Chyba dostaniesz też samochód i mieszkanie.- zaśmiał się patrząc na mnie oczami pełnymi miłości i radości. Jęknęłam cicho.
- Ja chciałam tylko jakiś laptop albo telefon.- westchnęłam i spojrzałam na Dylana zrezygnowana.
- Dostaniesz i laptop i telefon.-powiedział stanowczo.
- Teraz będzie sto razy bardziej opiekuńczy. Zobaczysz.- zaśmiał się Emil, a Dylan zgromił go wzrokiem. Zaśmiałam się, a mój brzuch przeszył tępy ból.
- Teraz nie puści mnie nawet samej do łóżka z chłopakiem.- zaśmiałam się i puściłam do Emila oczko, a on wybuchł śmiechem.
- Halo! Jestem tu!- zawołał Dylan.
- Wybacz, nie mogłam się powstrzymać.- zaśmiałam się i posłałam mu przepraszający uśmiech.
- Czy to źle, ze jestem opiekuńczy?-zapytał lekko urażony.- Nawet nie masz pojęcia jak strasznie się czułem przez ostatnie kilka dni.- westchnął.- Po prostu teraz chcę ci dać wszystko i lepiej strzec.- powiedział patrząc na mnie udręczonym wzrokiem. Emil również nagle spochmurniał.
- Sue...- zaczął nie pewnie.-Przepraszam, że cię nie pilnowałem wtedy w klubie.- powiedział łamiącym się głosem.
- Ej, ej... Żyje i to się liczy. Nie ma już przepraszania za błędy.- powiedziałam i wzięłam Emila za rękę.
Oboje spojrzeli na mnie, ale nie byłam wstanie zgadnąć ich emocji. Myślę, że górującą nad wszystkimi była miłość, którą można było dostrzec niemal w każdym ich geście. Obchodzili się ze mną trochę jak z bardzo drogą i kruchą porcelaną, ale nie miałam im tego za złe. W końcu przez ostatnie trzy dni byli pewni, że nie żyję. Uśmiechnęłam się lekko i wtedy do sali wbiegł ktoś jeszcze. Wysoki chłopak ubrany w czarny firmowy strój- glany, czarne bojówki i przylegający czarny T-shirt z napisem „OCHRONA”. Czarne, proste, długie włosy miał związane w kitkę. Alex. Uśmiechnęłam się szeroko. Tak bardzo mi go brakowało. Zobaczyłam jak na jego twarzy pojawia się wyraz ulgi, a chwilę później już mnie przytulał. Wziął mnie na ręce i przytulił do siebie. Była to reakcja trochę nie podobna do niego, ale odwzajemniłam uścisk. Poczułam jak coś mokrego kapie na moją koszulę.
- Alex?- spytałam lekko przestraszona i chciałam go na chwilę odsunąć, ale przytulił mnie mocniej.
- Ćśś...- powiedział tylko.
Nie widziałam żeby płakał, tylko przy pożegnaniu ze mną, ale wcześniej ani razu nawet nie widziałam żeby chociaż się wzruszył. Zawsze był niewzruszony. Niepewnie przytuliłam go, delikatnie głaszcząc po włosach. Nie miałam pojęcia, że aż tak bardzo zaboli go moja śmierć. Owszem, mówił mi wiele razy, że jestem dla niego jak siostra, ale nie miałam pojęcia, że jestem dla niego tak ważna. W sali panowała cisza. Dylan i Emil odwrócili wzrok. Podejrzewam, że czuli się winni tych okropnych dni dla wszystkich. Ciekawe czy rozmawiali ze sobą przez ten czas?Choć jak znam Alexa to pewnie odsunął się jak najbardziej na bok. Jestem pewna, że gdyby mógł to wyjechałby do innego miasta jeśli nie stanu. Pogładziłam go po plecach, a on odsunął mnie lekko przyglądając mi się.
- Moja mała Sue.- wyszeptał z czułością, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Żyje i mam się dobrze.- powiedziałam z uśmiechem, a on pocałował mnie w czoło i położył z powrotem do łózka.
Poczułam znów ten okropny ból brzucha i żeber na co się lekko skrzywiłam. Na to do sali wszedł doktor Paul z pielęgniarką Amy. Od razu zgromił wzrokiem Alexa na co ten tylko posłał mu skruszone spojrzenie i odsunął się lekko. Wysoki brunet w okularach podszedł bliżej.
- Połóż się proszę.- powiedział do mnie i założył białe gumowe rękawiczki.
Posłusznie wykonałam jego polecenie. Pielęgniarka rozpięła moją białą koszulę od pasa wzwyż i wyciągnęła duże nożyce z szerokiej kieszeni fartucha. Rozcięła nimi bandaż na boku żeby przypadkiem nie dotknąć wciąż świeżych ran na brzuchu. Spojrzałam na Dylana i Emila, którzy wstrzymali oddech czekając na to co zobaczą. Amy najdelikatniej jak potrafiła ściągała przesiąknięte krwią gaziki. Doktor Paul zmarszczył brwi. Przestraszona uniosłam się lekko w górę przez co napięłam mięśnie brzucha, a po mim boku pociekła krew. Od razu posłał mi groźne spojrzenie więc położyłam się z powrotem. Widziałam w jego oczach zaskoczenie. Spojrzałam na Dylana i Emila, byli przerażeni. Przeniosłam spojrzenie na Alexa, który trzymał mnie mocno za rękę, czego nawet wcześniej nie zauważyłam. Uśmiechnął się do mnie blado kiedy zauważył, że na niego patrzę, ale widziałam, że jest... Zły? Przerażony?Sama nie wiem. Ciężko było mi odczytać jego uczucia. Czy było aż tak źle?
- Co się dzieje?- zapytałam szeptem. Bałam się nawet przerwać ciszę jaka panowała w sali.
- Sue... Boli cię to?- zapytał Emil powoli odrywając wzrok od mojego brzucha i spojrzał mi w oczy.
- Tylko kiedy napinam mięśnie.-powiedziałam cicho patrząc na niego.
- Doktorze czy Sue została tu przywieziona z takimi ranami?- zapytał Dylan spoglądając na lekarza.
- Mówcie mi proszę Paul.- powiedział odrywając na chwilę wzrok od moich ran.- Szczerze mówiąc rany goją się bardzo dobrze. Widać już znaczne postępy. Kiedy się tu znalazła to był jeden wielki strup krwi i ziemi. Musieliśmy go zerwać, ale nie było mowy o szyciu. Teraz też nie ma. Te rany są tak poprzecinane, że nie da rady założyć szwów. Jedna rana nachodzi na drugą przez co nawet jeśli złapiemy to z tej strony i spróbujemy zszyć z tym kawałkiem skóry.- mówił pokazując im coś na moim brzuchu.- To wtedy naciągniemy tą ranę i nie da się jej zszyć. Jak już mówiłem to cud, że ona żyje i ma się tak dobrze.- powiedział patrząc na nich poważnie, a mnie przeszły ciarki. Dylan zacisnął usta w cienką linię po czym wyciągnął telefon z kieszeni.
- Sue od teraz będziesz miała ochroniarza cały czas, rozumiesz? Nigdzie bez niego nie idziesz. Ci ludzie nie odpuszczą i jeszcze wrócą.-powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Tylko nie wiem czy mamy kogoś wolnego.- wymamrotał już bardziej do siebie.
- Ja mogę zostać ochroniarzem Sue.-usłyszałam poważny i zdecydowany głos przyjaciela. Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni, a Emil lekko zmrużył oczy.
- Poproszę o zmiany po południu. Chłopaki na pewno się zgodzą jeśli powiem, że to o Sue chodzi. W dzień mogę chodzić z nią do szkoły, a po południu pójdzie z wami do pracy, a ja do siebie, no, a w nocy jest pod twoją opieką, prawda?- powiedział ściskając lekko moją dłoń.
Dylan patrzał na niego jeszcze przez chwilę po czym powoli schował telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Ja nie mam nic przeciwko, ale zapytaj Sue czy chce.- powiedział i wszyscy spojrzeli na mnie.
- Ja...- zaczęłam nie pewnie. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Wiedziałam, że Emil będzie zazdrosny, ale wolałam mieć przy sobie Alexa niż obcą osobę nawet jeśli jest z policji czy ochrony czy skąd oni tam by byli. Wiem, że Alex zrobi wszystko żeby mnie obronić, a nie mogę być tego pewna jeśli chodzi o kogoś obcego.-Zgadzam się.- powiedziałam w końcu. Emil patrzał na mnie zaskoczony, a Alex uśmiechnął się lekko.
- W takim razie ustalone.- powiedział Dylan patrząc na Emila, ale ten nic się nie odezwał. Po prostu się nam przyglądał.- Kiedy możesz zacząć?-zapytał patrząc znów na nas.
- Od jutra. Dzisiaj muszę jeszcze wrócić na zmianę bo na razie kumpel został dłużej.- powiedział Alex.- W sumie to będę musiał się już zbierać.- spojrzał na mnie przepraszająco.- Wybacz Suzie.
- Nic nie szkodzi.- uśmiechnęłam się lekko do niego.
Chłopak nachylił się i pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Poczułam, że ktoś wstaje z łóżka. Spojrzałam w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą siedział Emil, ale teraz już go tam nie było. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi i to zadziałało na mnie jak duża dawka środka pobudzającego. Poderwałam się do góry kuląc się i zasłaniając uszy obiema dłońmi. Czułam się tak jak wtedy w tej piwnicy. Sale wypełnił głośny krzyk. Dopiero po chwili zauważyłam, że to był mój krzyk. Czułam jak biała koszula nasiąka krwią. Zupełnie jak moje kimono wtedy. Zaczęłam się kołysać. Słyszałam głosy przyjaciół i nie tylko, ale były tak ciche jakby dochodziły z oddali. Z chwili na chwilę stawały się co raz głośniejsze, a ja poczułam ostry ból brzucha. Płakałam i cała się trzęsłam. Ktoś coś mówił. Chyba żebym się położyła.
- Sue błagam połóż się.- mówił Dylan obejmując mnie delikatnie.- Błagam połóż się.- prawie szlochał.
- Dylan?- wyszeptałam odsłaniając uszy i otwierając załzawione oczy.
- Boże! Tak Suzie to ja. Jestem tu, słyszysz?Nie jesteś sama. Nic ci nie grozi. Jesteś bezpieczna.- mówił łamiącym się głosem.
- Dylan.- zaszlochałam i się przytuliłam do niego mocno. Wśliznęłam się na jego kolana.
- Ostrożnie. To są świeże rany.-powiedział delikatnie doktor Paul.
- Dylan.- Szlochałam w jego koszulkę. Pachniał tak jak zawsze. Kawą i żelem pod prysznic.
- Tak, jestem tu. Już dobrze córeczko.-szlochał tuląc mnie najdelikatniej jak potrafił.
Poczułam jak ogarnia mnie ulga po tym jak powiedział „córeczko”. Jeszcze nigdy nikt tak do mnie nie powiedział. Rozpłakałam się jeszcze bardziej tuląc do Dylana. Nie wiem czy będę miała odwagę mówić do niego „tato”, ale odkąd go poznałam traktowałam go tak jakbym chciała traktować mojego tatę. Może kiedyś tak do niego powiem. Może się odważę. Szlochałam cicho w jego koszulkę, ale ból stawał się co raz mocniejszy. Nie chętnie odsunęłam się od niego i spojrzałam na zakrwawioną białą koszule. Moja pościel była w niewiele lepszym stanie. Otarłam łzy i spojrzałam na Dylana, który przed chwilą zrobił to samo. Wyglądał jakby mu ulżyło. Dopiero teraz zauważyłam, że moi rodzice wciąż tu są. Zakłopotana odwróciłam wzrok. Doktor Paul patrzał na mnie ze współczuciem, a Amy gdzieś zniknęła. Nie pewnie przeniosłam wzrok na Alexa, który patrzał na mnie z bólem w oczach i ogromną troską.
- Sue...- zaczął nie pewnie Dylan, a ja odwróciłam głowę w jego stronę. Pogłaskał mnie delikatnie i uspokajająco po włosach.
- Tak?- powiedziałam cicho. Chyba bałam się odezwać głośniej. W środku cała dygotałam.
- Co się stało?- zapytał zaciskając usta w wąską linię. Ostatnio często mu się to zdarzało.
- Huk drzwi...- wyszeptałam kuląc się lekko.- Przypomniał mi huk tego wystrzału. Wtedy wszystko wróciło... Czułam się tak jak wtedy... Ubranie przesiąknięte ciepłą jeszcze krwią... Tępy ból.. Wasze głosy jakby z oddali... Bałam się.- wyszeptałam łamiącym się głosem.- Tak bardzo się bałam.-wyszlochałam, a Dylan przytulił mnie czule do siebie.
- Już dobrze Suzie.- wyszeptał całując mnie lekko w głowę.- Nic ci nie grozi. Nie pozwolę cię skrzywdzić już nigdy więcej.
- Amy za chwile przyniesie ci świeżą koszule i pościel.- powiedział doktor Paul uśmiechając się lekko do mnie.- A teraz jeśli pozwolisz założę ci nowy opatrunek.- na jego słowa skinęłam tylko głową i powoli zeszłam z kolan Dylana kładąc się na swoim miejscu.
Doktor Paul bardzo delikatnie przemył moje rany i położył na nich nowe gaziki po czym z małą pomocą Alexa i Dylana owinął je bandażem. Na to do sali weszła pielęgniarka ze świeżą pościelą i koszulą dla mnie. Dylan wziął mnie na ręce żeby spokojnie mogła zmienić zakrwawioną pościel na świeżą. Kiedy skończyła pomogła mi przebrać koszulę. W tym momencie dziękowałam Bogu, że mam na sobie czystą bieliznę o którą poprosiłam dziś rano. Kiedy już leżałam wygodnie pod kołdrą podszedł do mnie Alex.
- Ja już lecę. Zobaczymy się jutro rano.-powiedział i pocałował mnie w czoło na pożegnanie.- Pa.
- Do zobaczenia. Pa pa.- powiedziałam uśmiechając się do niego lekko.
Prawda była taka, że byłam bardzo zmęczona i najchętniej poszłabym już spać, ale bardzo chciałam porozmawiać z Emilem. Przygryzłam wargę i spojrzałam na drzwi.
- Iść po niego?- zapytał Nick, który do tej pory nic się nie odzywał. Zapomniałam nawet, że tu jest.
- Jeśli możesz.- uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Nie będę już się wracał więc do zobaczenia jutro Green.- uśmiechnął się i przytulił mnie na pożegnanie po czym wyszedł z sali zamykając ostrożnie drzwi.
- My też już pójdziemy.- powiedział tata obejmując mamę ramieniem. Była bledsza niż zwykle i wyglądała na przestraszoną.
- Dobrze. Dziękuje, że przyjechaliście i powiadomiliście Dylana.-uśmiechnęłam się i lekko uniosłam żeby ich przytulić na pożegnanie. Brzuch i żebra z chwili na chwilę bolały co raz bardziej.
- Proszę córciu.- wyszeptała mama po czym oboje wyszli z sali.
- Sue ja jeszcze idę na obchód, ale później zajrzę do ciebie zobaczyć jak się czujesz.- powiedział doktor Stewart i uśmiechnął się ściągając białe rękawiczki.
- Dobrze, prawdopodobnie będę już spać więc dziękuję za wszystko i dobranoc.- odwzajemniłam uśmiech.
- Nie dziękuj. To moja praca.-powiedział i zapisał coś w swoim notesie po czym schował go z powrotem do kieszeni.- Dobranoc Sue.- powiedział i wyszedł, a zaraz za nim pielęgniarka.
- Dobranoc.- powiedziała cicho i z uśmiechem na co tylko jej pomachałam.
Drzwi nie zdążyły się nawet zamknąć kiedy do sali wszedł Emil. Policzki miał zarumienione i lekko dyszał jakby biegł. Spojrzał na mnie tymi ciemnymi oczami, a mnie serce zabiło mocniej. Dylan uśmiechnął się i nachylił się lekko do mnie.
- Zostawię was samych.- wyszeptał i pocałował mnie w czoło na pożegnanie.- Laptopa i telefon dostaniesz z samego rana, a teraz dobranoc Suzie. Śpij dobrze.-powiedział i delikatnie pogłaskał mnie po włosach po czym wstał i ruszył do wyjścia.
Emil wciąż stał w tym samym miejscu. Gdy Dylan wychodził rzucili sobie tylko krótkie porozumiewawcze spojrzenia, a kiedy drzwi się zamknęły oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na klatce.
- Nie zamierzasz do mnie podejść?-zapytałam cicho.
- Nie.- odparł chłodno zamykając oczy.
Skorzystałam z tego i wstałam z łóżka. Na boso podeszłam do niego i stanęłam naprzeciwko niego nie cały krok dalej. Zmarszczył lekko brwi po czym otworzył oczy. Chyba czół się nie swojo i to dlatego. Kiedy mnie zobaczył jego źrenice powiększyły się, a oddech uwiązł w gardle. Szybko jednak się opanował i w miejsce zachwytu pojawiła się troska i złość.
- Sue oszalałaś?!- zawołał i podszedł do mnie biorąc ostrożnie na ręce.
- Nie chciałeś do mnie podejść.-powiedziałam cicho i spojrzałam mu w oczy. Emil położył mnie delikatnie do łóżka i przykrył kołdrą. - Boże Sue jesteś niemożliwa.-powiedział starając się żeby to zabrzmiało jak nagana, ale ja słyszałam w jego głosie troskę i zrezygnowanie.
- Emil.- wyszeptałam, a on spojrzał na mnie udręczonym wzrokiem.- Nie odchodź. Boję się.- powiedziałam jeszcze ciszej. Na jego twarzy odmalował się smutek.
- Przepraszam.- powiedział tylko i usiadł bliżej.- Widziałem twoją reakcję na trzaśnięcie drzwiami, ale bałem się wrócić.- mówił skruszonym tonem.
- Jesteś zazdrosny?- zapytałam cicho i wzięłam go za rękę, a on spojrzał na mnie.
- Cholernie zazdrosny.- przyznał lekko ściskając moją dłoń.
- Jeśli chodzi o mnie to nie czuje do niego czegoś takiego jak do ciebie. Jest moim przyjacielem i bratem. To tak jakbyś był zazdrosny o Dylana.-powiedziałam i podniosłam się powoli do pozycji siedzącej. Emil chciał mnie powstrzymać, ale rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie więc zamknął z powrotem usta.- Nie bądź proszę zazdrosny. Kiedy cię zobaczyłam wtedy w szkole, zakochałam się i nic tego nie zmieni.- wyszeptałam uśmiechając się czule.
Emil przez dłuższą chwilę przyglądał mi się, a ja delikatnie gładziłam go po policzku. Położył dłoń na mojej dłoni i spojrzał mi głęboko w oczy. To co w nich zobaczył chyba było przyzwoleniem bo pocałował mnie delikatnie i czule. Miał takie miękkie i lekko słone usta. Uwielbiałam to połączenie. Nie pewnie wsunęłam język w jego usta na co mruknął cicho i odwzajemnił pocałunek pogłębiając go. Nie wiem jak długo się całowaliśmy, ale kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie miałam mroczki przed oczami, a krew szumiała mi w uszach. Emil posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Aż tak dobrze było?- zapytał uśmiechając się szeroko.
- A wyglądam jakby było dobrze?-zapytałam śmiejąc się lekko.
- Wyglądasz jakbyś była w siódmym niebie.- zaśmiał się.
- Eee... Nie.- powiedziałam, a na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.-Szczerze mówiąc było dużo lepiej.-zaśmiałam się i dałam mu szybkiego buziaka.
- No ja myślę.- powiedział z udawanym oburzeniem i zaśmiał się lekko.
- Sue...-zaczął marszcząc brwi. Uśmiechnął się smutno.- Będę już jechał do domu. Jest już po 20. Mama od czasu tego... Wypadku bardzo się martwi.-powiedział delikatnie gładząc mój policzek.- Dasz sobie radę?
- Oczywiście.- uśmiechnęłam się.-Jestem tak zmęczona, że chyba od razu zasnę.- zaśmiałam się i położyłam ostrożnie.
- To dobrze.- powiedział i pocałował mnie w policzek.- Do jutra Sue. Zajrzę do ciebie przed szkołą.
- Dobrze, dziękuję.- wyszeptałam sennie na co Emil uśmiechnął się czule.
- Dobranoc księżniczko. Kocham cię.-wyszeptał.
- Dobranoc skarbie, ja ciebie też kocham.- powiedziałam ziewając.
Emil wstał powoli i ruszył do wyjścia. Chwilę później usłyszałam ciche kliknięcie zamykanych drzwi. Jeszcze przez parę minut byłam zawieszona pomiędzy snem, a rzeczywistością, ale sen szybko zdobył przewagę i pochłonął mnie całkowicie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz